Komentarze: 0
Typowe pytania, rozterki, i problem za problemem.
Obudziłem się, ona nadal była przy mnie, przytulona do mnie. Taka spokojna, piękna i w tym momencie moja. Mogłem patrzeć i patrzeć na nią. Na to jak się uśmiecha gdy przesuwam ręką po jej twarzy, na to jak się lekka zbliża gdy moja ręka smyra jej ciało. Chciałem się schylić i ucałować ja jednak usłyszałem odgłosy za drzwi i zaraz po tym nastąpiło głośne pukanie.
-Mateusz - powiedziałam zaspanym głosem, nie wierzyłam ale znów objął mnie tymi swoimi łapskami, mieliśmy ręce splecione, nie wiedziałam jak się z tego wydostać a on nie reagował, spał w najlepsze. Zostało mi jedno, chciałam być miła jednak chyba nie było wyjścia, oberwie i tym razem skoro się nie stosuje do tego co mówię, już chciałam go uderzyć gdy przysunęł mnie do siebie tak że nie mogłam wykonać tego ruchu- Mateusz - powiedziałam już głośniej.
Leżałam, nie chciało mi się otwierać oczu, moje powieki były jeszcze takie ciężkie. Było mi tak przyjemnie i miło, byłam opatulona i.. właśnie coś jednak do końca mi nie grało. Byłam opatulona, moje ręce były zplecione z ręcami Mateusza, znów, leżeliśmy na środku łóżka, choć każde z nas kładło się na swojej połowie. Leżałam do niego tyłem, a jednak byliśmy w siebie wtuleni, nie wiedziałam jak mam się poruszyć by go nie obudzić by się nie zorientował. Bo jednak nie chciałam by doszło do niezręcznej sytuacji.
Gdy raz się coś przydaży biezbyt przyjemnego to człowiek raczej nie dąży już do takich sytuacji. Ale impreza, Michał i spanie. Coś wam to przypomnina? Bo mi tak. Nie chciałam tym razem zostać na noc w felernych akademikach. Odprowadziłam go , gdyż jego stan był gorszy niż mój a jednak mieszka na czwartym piętrze więc chciałam być pewna że dotrze tam na pewno. Nie dzwniło on do kumpli z pokoju, gdyż sam nie chciał akacji, a i oni wcześniej powiedzieli mu że nie nocują dziś na pewno w pokoju..iprezowicze jedni. Michał jednak nie chciał mnie wypuśćić, wymyślił że położy się na łóżku Mateusza a mi samej kazał do swojego. Bo gdyby jednak się zadrzyło że on wróci to lepiej by spali koło siebie niż na nowo miała by być taka akcja jak poprzednio.
Zgodziłam się na takie rozwiązanie. Dostałam ponownie jakiś T-shirt, opatuliłam się kołdrą i poszłam spać.
Muszę przyznać, że akademickie łóżka są wygodne ;-p
Przespałam całą noc, obudził mnie jednak znów hałas, nie miałam zamiaru otworzyć oczu, jednak uczucie ciepła, czyjeś bliskości sprawiła, że zmusiłam się do tego. Spojrzałam najpierw po ręcach, ktoś, jakiś osobnik miał je ze mną splecione, byłam cała objęta przez kogoś! A do tego czyjeś piski czy coś nie pomagały mi w sytuacji. Chciałam się ruszyć jadnak utrudniało mi to objęcie. Zdecydowanem ruchem oderwałam się od nieznajomego, bo próby delikatne nie dawały mi jakiejkolwiek sukcesów. Mój ruch był tak szybki i zdecydowany, że zwaliłam go z łóżka a on by się łapać pociągnął mnie za sobą na podłogę. Tak, wylądowałam na nim, on na plecy ja na jego klatkę. A kobieta w śmiech. Dość szybko się podniosłam, Mateusz też gdy zobaczył ową Panią. Tak, to był Mateusz. I owa kobieta to jego matka z tego co się okazało. Wyobraźcie sobie sytuację, ja w koszulce i bieliźnie a Mateusz w spodniach, do tego Michał siedział cicho a matka Mateusza przypatrywała się nam. Chciałam przeprosić i wyjść by móc się ubrać, ale pani nie pozwoliła, uznała że to nie potrzebne bo ona na chwile tylko, jednak nie w moim stylu się komuś podporządkować i wyszłam . Mateusz ubrał koszulkę i zacząl rozmawiać z mamą...nie przysłuchiwałam się ich rozmowie, to nie była moja sprawa. Po dobrej chwili kobieta pożegnała mnie całusem w policzek i wyszła. Ja już ubrana chciałam wyjść, jednak Michał spytał Mateusza jak się to stało, że spał w jego łóżku. Co i mnie bardzo zaciekawiło.
Mateusz zaczął coś wyjaśniać, że wrócił i widział, że ktoś jest w jego łóżku to stwierdził że będzie lepiej gdy położy się koło kumpla by nie było akcji- stwierdził to samo co i my.
Wyszłam.
Miałam zajęcia na uczelni, ćwiczenia wykłady i przysypianie bo człowiek styrany po imprezie. Chłopacy mało kiedy chodzili, dobra, nie chodzili, nieraz na koniec roku, bo trzeba było ustalić terminy egzaminów. Dziś czwartek, potem udzielnia miała 3 dni wolne, kolejna dwa to wykłady były więc można było sobie zrobić tydzień wolnego :) Co mnie zdziwiło tego dość zwyczajnego dnia. Gadanie głupie koleżanek, czułam, słyszałam jak kogoś porządnie obgadują, jednak zmęczenie wygrało. Położyłam głowę na zeszyt i udałam się w krainę snów. Było na tyle dużo ludzi, że nikt by tego nie zauważył. Jednak świat nie jest na tyle piękny, ktoś mocnym szarpnięciem oderwał mnie od kreatywnego zajecia. Mateusz-starosta wyciągnął mnie na zewnątrz, zdążyłam jedynie zabrać swoje rzeczy w garść i wyszłam bo człowiek nachalny był. Stanęłam przed salą i chowałam rzeczy czekając aż powie to co chce, to co było na tyle ważne ż wyciagnął mnie z wykłady i nie mogło to poczekać. Jednak chyba chciał uzyskać kontakt wzrokowy bo czekał aż schowam wszystko.
-Dobra, mam do Ciebie sprawę, znaczy musisz coś dla mnie zrobić - powiedział dość poważnie i cały czas patrzył w moje oczy. Widziałam że trudno mu to powiedzieć, ze nie wie jak zacząć, a ja nie miałam na to ochoty by mu pomóc, nie się męczy jak coś chce. - Bo jest taka sprawa, że ..dziś była u mnie mama, widziałaś sama..-przerywał co chwilę- i ona chce bym wrócił na tydzień do domu, bo dziadkowie będę, a zdziadkiem słabo jest ostatnio, rozumiesz?- spytał tłumacząc.
-Tak, rozumiem ale nie wiem co ja mam z tym wspólnego, jest mi przykro, że Twoj dziadek ma się gorzej ale ja raczej nie pomogę mu ani Tobie w niczym, nie jestem lekarzem, zbyt wielu lekarzy też nie znam, więc przykro mi ale nie pomogę- powiedziałam to i odwróciłam się, bo chciałam wrócić na wykład. Jednak strosta złapał mnie za rękę i obrócił w swoją stronę.
- Ona myśli, że jesteś moją dziewczyną, że jesteśmy razem i kazała byś przyjechała ze mną-powiedział- pojedziesz ?- zapytał po przełkinięciu guli, która chyba na momence utkwiła w jego gardle. A ja niedowierzałam w to co usłyszałam.
-Żartujesz sobie, prawda?-spytałam.
- A wyglądam żebym żartował-spytał patrząc na mnie na tyle poważanie, że stwierdziałam że serio nie żartuje.
- Ale czemu? W ogóle czemu nie wyjaśniłeś że nie jesteśmy razem? Przecież wystrczyło powiedzieć prawdę. -zaczęłam mówić- i jak Ty sobie to wyobrażasz że ja od tak pojadę do Ciebie, bo wyszła taka sytuacja, oj nie ma mowy, ja mam plany i będziesz musiał powiedzieć rodzicom, że nie jesteśmy razem, a najlepiej weź swoją dziewczynę tam a nie obcą - mówiłam.
-Ej, nie pomożesz mi ?-zapytał ostro.
-Nie.- powiedziałam i odeszłam
-Zastanów się nad tym, jutro wieczorem byśmy musieli jechać- słyszysz, już prawie krzyczał gdy to wypowiadał a ja wróciłam a salę.
Byłam z kumplem na imprezie, on mieszka w akademiku ja niedleko wynajmuję mieszkanie. Jednak po imprezie, noc, ja pijana- więc Michał zaproponował bym spała u niego. Wcześniej dzownił do współlokatorów czy mogę, czy nie będę przeszkadzać, czy w ogóle oni będą. Okazało się, że nie miało być ich na noc, więc i zaproponował mi bym położyła się na łóżku jedym z jego kolegów. Trzeba dodać do historii, że znałam ich wszystkich, razem studiujemy, wszyscy na jedneym kierunku. Jednym z jego współlokatorów miałam też , jak by to nazwać bliższy kontakt, jednak nie będę się w to zagłębiać dziś gdyż było minęło i na te wspominki mi się nie zbiera dziś. A drugiego znałam gdyż to starosta naszego roku, tak i typowy chłopak, który podrywa laski, zreszta i tak jak Paweł. Fakt faktem najbardziej z nich wszytskich był ogarnięty Michał.
Michał dał mi jakąś koszulkę bym nie spała w rzeczach i położyłam się do łóżka, może jeszcze chwilę pogadałam z nim i usnęłam jak dziecko. Byłam bardzo bardzo zmęczona więc nie ma co się dziwić. Jednak sen nie potrwał zbyt długo,a przynajmniej mi się tak wydawało. Usłyszałam huk drzwi i poczułam szarpnięcie. To Paweł trzasnęł drzwiami i to Paweł był odpowiedzialny za uczucie szarpniecia. Momentalnie się ocknęłam i nie tylko ja, koło mnie był Mateusz-strosta. Jakie było moje zdziwienie, że jestem z nim w jednym łóżku, choć myślę, że jego też spore. To przez to właśnie Paweł zaczął robić Mateuszowi awanture, a Michał próbował to jakoś załoagodzić. Ale sami wiecie jak to jest gdy trzech gości pijanych zaczyna się kłócić i każdy na swoje zdanie. Nic dobrego nie ma z tego. Więc ubrałam się gdy oni prowadzili dyskusje i zaczęłam szukać lusterka, co w pokoju chłopaków, a przynajmniej ich jest dość żadkim zjawiskiem , przez co właśnie zostałam zauważona i kochani chłopcy zamilkli. Poszukiwania bezowocne jednak jakiś sukces wyszedł z tego. Najpierw zwróciłam się do Michała, przeprosiłam za problem, kłopot i podziękowałam za dobre chęci i miłe towarzystwo :) , potem odwróciłam się w stornę Mateusza- przez chwilę sama nie wiedziałam co powiedzieć. Zaczęłam od jakiego sorry, powiedziałam że Michała dzownił, że myśleliśmy że nie wróci i dlatego tak wyszło. A na koniec spojrzałam na Pawła.
-Nie wiem tak ogółem o co Ci chodzi Paweł, że zacząłeś taką awanturę właściwie bez powodu. Z tego co słyszałam to sam tu z kimś przyszedłeś a Mateusza za pomyłkę ochrzaniasz. Zachowujesz się jak byś był zazdrosny, ale nie widzę powody żadnego, który miał by mi to tłumaczyć..tak więc tyle..dobranoc Panom.
I wyszłam.
Ale jednak na tym się nie skończyło ..
Jazda komunikacją miejską jak i pociągami nie jest dla mnie czymś obcym. Nie straszne mi podróże z róznymi odmianami ludzi, w ścisku i nietypowych i niemiłych zapachach jakie można tam spotkać jak i również w niekomforcie jaki tam czeka na każdego a dla rozrywki pan kontroler sprawdza bilety i z nie pochamowyanym uśmiechem wystawia studentom kosmiczne mandaty, A przynajmniej kosmiczne to ceny dla tych którzy je dostają, bo przecież student biednym człowiekiem jest. Dlatego należy pamiętać by niecałe 2 złote wydać na środek komunikacji. Jednak nie o tym chciałam pisać, lecz o tym co taka jazda przynosi. Moja jazda do domu nie jest zbytnio długa, dobra godzina i jestem na miejscu. Jednak nieraz można spotkać kogoś ciekawego. Ciekawego i interesującego.
Gdzie mój zdrowy rozsądek ?
Miałam wrażenie, że stoje dość twardo na ziemii. Nie umoszę się w chmurach i zawalam głowy niewłaściwymi i z kosmosu wyciagniętymi sprawami. Ale wiek dojrzewania faktycznie zrobił swoje. Burza jaka we mniei powstała poprzewracała wszytko. Zaczęłam zauważać, może nie tyle co chłopaków co ich podejście do mnie i innych dziewczyn/kobiet. Ich mimikę, gestykulacje i słowa, dokładnie wszytkie słowa. Analiza, interpretacja- bez tego się nie obyło. A gdy już miało się to do mnie to umarł w butach. Tyle niepotrzebnych myśli, przemysleń. Tylko tak właściwie to po co ? To mnie dręczy, niby wiem że nie powiennam ale jednak cały czas w głowie siedzi jakiś Pan Nieznajomy, który zapewne w ogóle nie ma o tym pojęcia, jestem tylko dla niego kolejną osobą którą spotkał. A ja łudzę się i marzę, myślę. Jednak coś we mnie wie że powinnam coś z tym zrobić, zagadać, cokolwiek. W końcu jeśli nie spróbuje to się nie dowiem. Ale jednak siedzi we mnie również coś innego: STRACH. Myśl o odrzuceniu paraliżuje bardziej niż oblanie kolokwium na które człowiek uczył się i uczył. I tak właśnie moje twarde stanie na ziemii zmieniło się w powieszchnię galaretki. Pocieszenie, że moja galaretka nie rozpuszcza się i utrzymuje jeszcze jakąś konsynstencje. Ale jak wy sobie radzicie? Czy tak trudno i wam się zebrać i zagadać?
Sama a może jednak samotna?
Czy aby bycie samemu jak i bycie osamotnionej ma jakąś różnicę? Czy gdy mówię że jestem singielką, jestem sama, sama na siebie nakładam jakąś metkę. I jestem jak radar, który mówi moim znajomym, że to ta właśnie. Nikogo nie ma, trzeba jej pomóc - co najczęściej kończy się wielkimi porażkami. Jak mnie widzą pary? Bo jednak życie w gronie ludzi, którzy są sparowani, mają swoją drugą połówkę itp. nie jest zbyt łatwe. Ale jednak oni są, ma się tych znajomych i chyba nie jestem wtedy osamotniona. Ale to "chyba" wkrada się w każde zdanie jakie mam na myśli. Czyli typowe zwątpienie. Gdy w tym momencie zerkam na tytuł, czuje że obie kwestie mnie dotyczą. Oczywiście dostrzegam w nich różnice, ale siedzę późnym wieczorem i to w piątek przed laptopem i rozwodzę się na ten temat. A do tego żaden z moich znajomych nie pisze do mnie, nawet nie potrafię dokładnie zlokalizować miejsca gdzie mam telefon. I to nie dla tego że jestem bałaganiarą, ale dlatego że nie potrzebuje go, nie używam go, a dokładniej nikt o mnie nie myśli i nie obchodzi nikogo to co ja teraz robię. Więc na ten moment śmiało mogę stwierdzić że jestem sama i osamotniona. Ale nie chodzi mi o obecną chwilę lecz o czas nieokreślony, o moje życie w tym momencie, o ten rozdział z niego. Mam znajomych mam przyjaciół ale nie umiem się wdrożyć w to i dopada mnie samotność. A dodając to, że jestem singielką to kwestia pierwsza jak najbardziej do mnie pasuje. Ja sama. Ale czy ja samotna? To już brzmi gorzej. Rodzina, znajomi, ludzie którzy mnie otaczają. Wypełniają moje życie, nadają mu smaczka. Nakręcają mnie i prowokują do wielu rzeczy, mam w nich oparcie i ufam kilku z nich. Więc słowo samotna było by nieodpowiednie, nie powinnam go używać. A przynajmniej nie zapisywać się do tej grupy. A inni? Sami czy samotni? Ciężko stwierdzić, bo poruszyłam tu tylko drobne kwestie mojego życia. Każda osoba to inny przypadek, każda osoba to inna historia. Jednak warto pamiętać o tych którzy są tu, teraz i z nami. Mimo wszystko.