Komentarze: 0
Gdzie mój zdrowy rozsądek ?
Miałam wrażenie, że stoje dość twardo na ziemii. Nie umoszę się w chmurach i zawalam głowy niewłaściwymi i z kosmosu wyciagniętymi sprawami. Ale wiek dojrzewania faktycznie zrobił swoje. Burza jaka we mniei powstała poprzewracała wszytko. Zaczęłam zauważać, może nie tyle co chłopaków co ich podejście do mnie i innych dziewczyn/kobiet. Ich mimikę, gestykulacje i słowa, dokładnie wszytkie słowa. Analiza, interpretacja- bez tego się nie obyło. A gdy już miało się to do mnie to umarł w butach. Tyle niepotrzebnych myśli, przemysleń. Tylko tak właściwie to po co ? To mnie dręczy, niby wiem że nie powiennam ale jednak cały czas w głowie siedzi jakiś Pan Nieznajomy, który zapewne w ogóle nie ma o tym pojęcia, jestem tylko dla niego kolejną osobą którą spotkał. A ja łudzę się i marzę, myślę. Jednak coś we mnie wie że powinnam coś z tym zrobić, zagadać, cokolwiek. W końcu jeśli nie spróbuje to się nie dowiem. Ale jednak siedzi we mnie również coś innego: STRACH. Myśl o odrzuceniu paraliżuje bardziej niż oblanie kolokwium na które człowiek uczył się i uczył. I tak właśnie moje twarde stanie na ziemii zmieniło się w powieszchnię galaretki. Pocieszenie, że moja galaretka nie rozpuszcza się i utrzymuje jeszcze jakąś konsynstencje. Ale jak wy sobie radzicie? Czy tak trudno i wam się zebrać i zagadać?