Komentarze: 0
Gdy jeszcze spał wstałam i wyszłam się przejść, musiałam to przemyśleć, to szaleństwo. Zaczęło się nie wiem kiedy, za szybko, nieodpowiednio, nie powinno mnie tak ponieść. To miało być łatwe, nie miało być żadnych przytuleń, jedynie przy jego dziadkach, żadnych pocałunków nic. A wyszło kompletnie inaczej. Całkowicie. Wyszłam na taras, przebrałam się w wygodniejsze rzeczy, wykąpałam na dole by go nie budzić i teraz popijałam już gorącą herbatę i patrzyłam w dal. Na wszystko i na nic. Zabrnęłam z tym za daleko.
*
Obudziłem się, byłem zmęczony przez myśli, jednak uczucie pustki ocknęło mnie natychmiastowo. Nie było jej. Ani koło mnie, nigdzie w pokoju ani w łazience. Zleciałem jak oparzony na dół, na stole leżała karteczka od dziadków "pojechaliśmy na zakupy". Sprawdziłem wszystkie pomieszczenia w domu, nie było jej nigdzie. Wleciałem na górę by sprawdzić czy jej rzeczy są, były, sukienka leżała na fotelu, wcześniej jej nie zauważyłem, jednak to że jej rzeczy są nie oznacza że nie wyjechała. Chciała to zrobić już raz, więc może teraz jej się udało. Usiadłem załamany z rękami na głowie, nie mogła mi tego zrobić. Na pewno nie, chwyciłem telefon i zadzwoniłem na jej numer. Usłyszałem znaną mi melodie, jej telefon był tu więc i ona powinna być. Zszedłem ponownie na dół, rozejrzałem się uważniej, drzwi od tarasu były otworzone. Musiała wyjść. Poszedłem w ich kierunku, stała opierając się o balustradę. Była zamyślona, nie widziała że byłem za nią, a ja chciałem ją objąć, przytulić i nie pozwolić by odeszła. Jednak po tej nocy nie wiem co ona myśli, nie wiem co chce zrobić. Podeszłem bliżej, oparłem ręce o balustradę a jednocześnie znalała się pomiędzy nimi Monia. Nie odwróciła się, nie spojrzała na mnie. Widziałem, że stara się nie dotknąć mnie, chce utrzymać dystans. Nie miałem co jej się dziwić, była zagubiona, a wszystko się tak dobrze układało, aż do momentu spotkania Adama.
-Chciałbym cofnąć czas o te parę godzin- powiedziałem do niej.
-To nic by nie dało i tak trzeba się zmierzyć z rzeczywistością, a kłamstwo zawsze wychodzi. Wcześniej czy później. -powiedziała i odwróciła się do mnie przodem- zrobiłam herbatę- powiedziała wskazując kubek i przeszła koło mnie, jednak odwróciła się jeszcze- o której jedziemy jutro?- spytała.
-Rano, o ósmej- powiedziałem nie odwracając się teraz do niej. Byłem zły, przez całą tą sytuację, przez to jak się to potoczyło. Ona musiała odejść na te słowa. Praktycznie przez cały dzień się mijaliśmy, spędzaliśmy niby czas razem ale kompletnie oddzielnie. Powiedziałem dziadkom, że rano wracamy, byli zdziwini, jednak nie spostrzegli że między nami coś się stało. Wieczorem, zdałem sobie sprawę, że to ostatnia noc z nią. Dotarło to do mnie całkowicie, czułem niesamowite kucie wewnątrz i strach jednocześnie. Nie chciałem jej stracić. Położyłem się dość wcześnie, a jej nie było i nie było. Zaczynałem być nerwowy, zaczynałem się martwić, postanowiłem o drugiej zobaczyć co się z nią dzieje. Zasnęła w mojej koszuli na sofie na dole. Była taka spokojna, piękna i jeszcze moja choć już taka daleka również. Wziąłem ją na ręce, strałem się jej nie obudzić. Wniosłem ją na górę i położyłem na łóżko, cały czas od chwili na dole gdy mnie objęła za szyję tak i teraz gdy leżała jej ręce oplatały moją szyje. Nie mogłem jej nie przytulić gdy była tak blisko. Pachniała przepięknie, wtuliła się we mnie ale nadal spała. Była taka bezbronna, tak blisko a i daleko. Musnąłem jej usta delikatnie swoimi i teraz czułem, że mogę zasnąć.