lip 19 2016

Dzień 1


Komentarze: 0
Na początek jedna ważna informacja : NIE UFAĆ FACETOM, nigdy przenigdy choć by nie wiem co.
Nie wiele pamiętałam, nie wiedziałam gdzie jestem i jak się znalazłam w tym miejscu, a dokładnie w samochodzie na miejscu pasażera. Obok mnie na miejscu kierowcy siedział Mateusz. Na dworze było już ciemno, co sugerowało późną porę. Ruszyłam się dość szybko i spojrzałam na niego. Zwrócił na mnie uwagę w mgnieniu oka.
-Skąd ja się tu wzięłam ? -spytałam od razu.
-Mnie też miło Cię widzieć, myślałem już kiedy się obudzisz. Zacząłem sie martwić nawet, śpisz i śpisz..czy coś się nie stało. - mówił i dalej był skupiony na jeździe, widziałam na jego czole lekkie zmarszczenia. 
-Pytałam o coś innego-kontyuowałam - co ja tu robię? Gdzie mnie zabierasz i po co?
-Pamiętasz zapewne gdy prosiłem Cię o jedną przysługę, a Ty nie odpowiedziałaś mi na to przez co stwierdziłem, że muszę sam działać i wziąłem sprawy w swoje ręce. Zabieram Cię do moich dziadków,  zostałaś tam zaproszona przez nich no i przez moją matkę, ją zapewne pamiętasz z tego pechowego ranka. Za co powinienem Cię chyba przeprosić ogółem- mówił i spoglądął co jakiś czas na mnie, a ja byłam w lekkim szoku. 
-Czyli że co proszę?- spytałam z niedowierzaniem- tak słowa podsumowania, to zabierasz mnie do domu swoich dzaidków bym tak udawała Twoją dziewczynę, co już wcześniej wspominałeś, a do tego okłamujesz wszystkich i nawet nie wiem czemu i po co. Przecież łatwiej było by powiedzieć prawdę a nie kombinować, ale po co ..lepiej utrudnić sobie życie.- mówiłam - a tak przy okazji to jak się tu znalazłam, bo jakoś nie pamętam bym sama dobrowolnie wchodziła do tego samochodu?
-Uśpiłem Cię- powiedział Strosta i spojrzał na mnie, mój wzrok musiał sporo mówić, bo zaczął dalej opowiadać- dodałem Ci do soku proszki uspiające, ale chyba ciut za dużo bo bardzo długo spałąś i jak kamień. Na uczelni miałaś sok i łatwo było Ci je wypać, swoją drogą powinnaś uważać, bo skoro ja to zrobiłem to ktoś inny też mógł by to łatwo też zrobić. Potem obserwowałem Cię cały dzień, chodziłem za Tobą z Michałem by nic Cię się nie stało, dokłanie nie byłem pewien kiedy zaczną działać i czy nic Cię się nie stanie.  Złapałem Cię w ostatniej chwili gdy się usuwałaś. - mówił- a Michał pomógł mi Cię zanieść do mieszkania i spakować. To tyle- zakończył.
-Nie wierzę- odwróciłam głowę w stronę okna i zamilkłam na moment, Mateusz chyba czekał aż się coś odezwę jednak nie miałam zbyt wielkiej ochoty na to- stań tu, muszę siku- powiedziałam po momencie ciszy. A on jak poprosiłam tak zrobił, wyszłam z samochodu, ucieszyło mnie wyprostowanie nóg i ruszyłam na momencie w przeciwną stornę niż ta, w którą zmierzaliśmy. Nie obchodziło mnie to że jest ciemno, że nie wiem gdzie jestem, że nie mam nic przy sobie bo moje rzeczy zostały w jego samochodzie. Byłam na tyle zła że chciałam wrócić do siebie do swojego łózka i zapomnieć o tej sytuacji. Po dobrym momencie Mateusz chyba się zorientował, że coś nie gra i za długo mnie nie ma, bo wybiegł z auta za mną, słyszałam jego krzyki jednak nie miałam zamiaru się odwrócić. Nie zamierzałam mu pomóc, a jego krzyki, ich intensywność była coraz mocniejsza. W pewnym momencie poczułam jego ręce, ramiona na moim ciele, oplutł mnie tak że nie potrafiłam się wyrwać z tego uścisku. Zamknął mnie w tych swoich plączach, unieruchomił. Szarpałam się jeszcze chwile z nim jednak nie miało to większego sensu. Jest on odemnie wyższy i oczywiście silniejszy. Było to też dość dziwne, dość intymne, zbyt bliskie co i on wyczuł.
-Puszcz Cię teraz jeśli nie uciekniesz, okey?- spytał i spojrzał na mnie.
-Dobrze - powiedziałam spokojnie, jednak jeszcze byłam zła w środku ale wiele by to nie dało więc odpuściłam sobie to. Nie wiedziałam gdzie jestem więc musiałam przystać na warunki Starosty. - możesz mnie puścić - powiedziałam po chwili gdy nadal mnie trzymał - Mateusz - spojrzałam na niego a on po chwili rozluźnił uścisk. Sama wyrwałam się z jego objęć i poszłam do samochodu, w połowie drogi odwróciłam się by spojrzeć czy idzie. Stał tam dalej i patrzył w stronę samochodu, ruszyłam w jego stronę głowę dając znak by przszedł też. Wsiadłam do samochodu a on za chwilę usiadł koło mnie, przez dalszą drogę prawie w ogóle się nie odzywaliśmy. Nie miałam zamiaru, a on chyba też nie wiadział co by miał powiedzieć. Po jakimś czasie jazdy zaczęłam przygladać mu się i zaczęłam zauważać na jego twarzy zdenerwowanie, widziałam na jego czole zmarszczki. Widziałam że zastanawia się nad czymś i  jest bardzo skupiony. 
-Będzie dobrze - powiedziałam w odruchu, choć wiem że nie zasłużył na to za to co zrobił, jednak mam w sobie takie coś. Spojrzał na mnie odruchowo.
-Mam nadzieję, teraz ten pomysł nie wydaje mi sie taki dobry -stwierdził, mówił to innym głosem , w ogóle wydawł mi się trochę inny niż na uczelni- mogłem powiedzieć im prawdę jak mówiłaś i nie wciągać Cię w to dodatkowo. Żadno z nas nie miało by problemów, a teraz i Ty musisz się z tym zmierzyć i ja muszą brnąć w to kłamstwo - mówił patrząć co trochę na mnie - przepraszam Cię za to - powiedział - zaraz bedziemy na miejscu.
- Nie denerwuj się - powiedziałam dalej patrząc na niego.
-Nie patrz tak na mnie - powiedział patrząc i uśmiechając się do mnie a ja zrobiłam jak kazał- będziesz mi taka posłuszna już ?- zapytał z uśmiechem, bo choć nie patrzyłam na niego słyszałam to w jego głosie. 
-Nie przyzwyczjaj się drogi Starosto- powiedziałam, chodz to było bardziej w okno niż do niego. 
-Szkoda- powiedział- wyjdzie jakoś ten tydzień prawda ?Będzie dobrze ?- spytał gdy dojeżdzaliśmy do posiadłości jego dziadków, do ładnego domu z ogrodem, gdzie rosły piękne stare drzewa.
-Damy radę -powiedziałam patrząc na niego w tym samym momencie gdy on na mnie- poradzimy sobie, dałeś sobie radę z tyloma osobami na roku jako Starosta to z rodziną sobie na pewno dasz radę - powiedziałam uśmiechając się. Odwzajemnił ten gest. 
-Nie dawałem rady, sama widziałaś jak było- powiedział.
-Ale to rodzina- posumowałam- a zresztą to jest inaczej, znasz ich, oni Ciebie, będzie dobrze, w końcu to rodzina, prawda?- powiedziałam
-I jesteś Ty- dodał parkując samochód przed domem - mam Ciebie.
-Dasz radę  -powiedziałam i odpięłam pas choć sama poczułam się już nerwowo, sama nie wiedziałam czego mam się spodziewać, rozejrzałam się po tym miejscu, Starosta odpiął pas i odtworzył drzwi. Zrobiłam to co on, zaczął wyjmować z bagażnika torby, wzięłam różnież swoją torbę, a moje zdenerwowanie wzrastało. Jednak pomimo tego jak zachował się Mateusz jestem chyba zbyt dobra, bo chciałam dla niego dobrze pomimo to że mnie uśpi i że mnie przeniósł i wywiózł. 
-Damy radę- powiedział i wskazał głową stojącego niedaleko starszego pana, był to jego dziadek, przynajmniej tak przypuszczałam. I raczej miałam racje.- Choć -powiedział i poszliśmy w stronę starszego pana. Przywitał mnie on bardzo ciepło, przytulił i przywitał, Mateusz mnie mu przedstawił, jedmu i całej reszcie, babci, rodzicom. Spoglądał na mnie, widziałam że się martwi tym czy sobie poradzę i tym czy się to wszystko nie wyda. Jednak muszę stwierdzić, że szło nam dość ładnie. Nawet bardzo ładnie, do pewnego moemntu wszystko było dobrze. Przyjechaliśmy jednek bardzo późno i babcia Mateusza zaprowadziła nas do pokoju gdzie mieliśmy spać. Do jednago pokoju, gdzie było jedno łóżko, gdzie mieliśmy spać razem. Gdy tylo zamknęłam za nami drzwi chciałam go udusić, choć z jednaj strony to nie była jrgo wina. - damy radę - powtórzy zdanie z wcześniej. A ja tylko na niego spojrzałam. 
-Śpię na podłodzę - powiedziałam i wzięłam jedną z poduszek z łóżka .
-Ej, no co Ty, nie wygłupiaj się - złapał poduszkę, którą chwyciłam - coś wymyślimy, bo właściwie już razem spaliśmy - powiedział z uśmiechem, a ja tylko to skomentowałam podniesieniem brwi, a zrozumiał od razu- okey, zrobimy przegrobę z koca, wtedy żadno z nas nie będzie koło siebie, będziemy oddzieleni, pasuje?-spytał zabierając mi paduszkę i kładąc ją na odpowiednie miejsce. 
-Okey- zaczęłam szperać w torbie za jakąś piżamą, jednak poszukiwania szły mi kiepsko- Mateusz, czy Ty z Michałem spakowaliście mi coś do spania ? -spytałam po chwili szukania
-Spania?-spojrzał  po chwili wygladając z łazienki - no wiesz, chyba nie, ale możesz spać w bieliźnie - zaśmiał się.
-Mateusz ! Chyba sobie żartujesz - powiedziałam spoglądajac w torbę.
-Poczekaj-powiedział i podszedł do swojej torby i wygrzebał stamtąd jakąś koszulkę, którą rzucił w moją stronę - proszę - powiedział - a ja zamieniłam się z nim miejscem bo teram ja znikłam za drzwiami łazienki a on poszedł spać. Gdy wróciłam leżał na łóżku na swojej połowie, weszłam pod kołdrę i sama też poszłam spać. 
Dobranoc. 
herma7 : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz